Domowe drożdżówki – czuję ich przyjemny, maślany zapach już na samą myśl. Na chwilę staję się znów dzieckiem, a oczami wyobraźni widzę dom babci. Taki, jaki był wtedy. Pamiętam go dokładnie, wiem jak wyglądała tapeta na ścianie, jakie lustro wisiało w przedpokoju, a jaki obrazek nad babcinym łóżkiem. Jego złocona ramka wydawała mi się wówczas czymś najpiękniejszym na ziemi. By jej dotknąć musiałam wdrapać się na sterty miękkich pierzyn i poduch. Do dziś nie wiem, czy było ich tak dużo, czy to ja byłam taka mała…
A zapach babcinego drożdżowego ciasta nie mógł równać się z niczym innym i do dziś nie może… bo muszę przyznać mimo wrodzonej skromności, że moje drożdżowe wychodzi całkiem nieźle, to to, które zapamiętałam z dzieciństwa, to wciąż zupełnie inny poziom sztuki kulinarnej.
A te drożdżowe paluchy z twarogiem i czekoladą ostatnio mi się przyśniły. Wyszły pyszne.