Na tym targowisku zawsze panuje gwar. Maleńka staruszka co roku w tym samym miejscu sprzedaje zioła wprost z niewielkiego koszyka, a kilka kroków dalej młody chłopak rozdaje polne bukieciki każdej przechodzącej osobie. Trzeba przyznać, że gadane ma… Każdą wiązankę w jednej chwili ubiera w zgrabną historyjkę, dzięki czemu udaje mu się sprzedać całe naręcza i jednocześnie sprawić, że kupujący choć na chwilę czują się wyjątkowi, piękniejsi, wyróżnieni…
Skąpane w pełnym słońcu stragany niemal pulsują od wysokiej temperatury. Przechodząc jednak przez szeroko otwartą bramę wszyscy zapominają o skwarze. Jak zaczarowani aromatem świeżych owoców i warzyw podążają tam, gdzie ich prowadzi. Każdy zdaje się być ciągnięty przez inny zapach, w innym kierunku, przez co cały plac targowy wypełniony jest krążącymi ludźmi.Nigdy do końca nie wiadomo jak daleko dasz się wciągnąć. Nigdy nie wiadomo gdzie aromat Cię doprowadzi. Czy będą to ostatnie w sezonie truskawki, czy czarne od słońca czereśnie, a może smukły, zielony koperek i młoda czerwona kapusta. W najdalszym kąciku stoi rozstawiony stół. Niewielki i chwiejny. Zbity ze starych nadłamanych desek, które od początku wydały mi się wyjątkowe. Tym razem znalazłam na nich jagody – prawdziwe, leśne, czarne jak pochmurne nocne niebo i pachnące igliwiem.
Kupuję… bo kto wie, czy jutro tu będą znowu. Będą jagodzianki. Kupuję więcej, bo wiem, że dzieci z pewnością połowę zjedzą rywalizując kto ma bardziej fioletową buzię…
A jagodzianki były pyszne. Dzieci zjadły je z ciepłym mlekiem, a ja wiem, że to właśnie te jagodzianki za kilkanaście lat będą wspominać tak, jak ja wspominam te, które piekła moja mama.
Tak tworzy się historia… Bardzo smaczna historia… Jagodowa!
Smacznego!